Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Germany

Down Icon

MSV Duisburg wciąż daleko od mety: „To właściwie żart, że świętujemy awans do ligi, w której nigdy nie chcieliśmy być”.

MSV Duisburg wciąż daleko od mety: „To właściwie żart, że świętujemy awans do ligi, w której nigdy nie chcieliśmy być”.

Michael Preetz pozwala sobie na pyszne piwo typu pilsner w promocji.

(Zdjęcie: IMAGO/Nico Herbertz)

MSV stara się jak najszybciej naprawić poważny wypadek sportowy. Po zaledwie roku gry w Regionalliga West, drużyna Zebras wraca do profesjonalnej piłki nożnej. Ale nie chcą tam długo pozostać.

Ślady wielkiej ulgi na pokładzie MSV Duisburg w poniedziałkowe popołudnie nie zostały jeszcze zatarte. Pod ławką rezerwowych na stadionie nowych mistrzów Regionalligi West stoi jeszcze do połowy pełna szklanka z piwem typu pilsner. W poprzednią sobotę podekscytowane zebry wyruszyły stąd na maraton imprezowy. W niedzielę uroczystość zakończyła się uroczystością wręczenia tytułu przed ratuszem. Przybyło kilka tysięcy fanów. Jeszcze raz.

Tydzień wcześniej w MSV już totalnie oszaleli. Na oczach ponad 20 000 widzów, z czego ponad 16 000 pochodziło z Duisburga, w Borussia Park w Gladbach, Meidericher naprawił prawdopodobnie największy wypadek sportowy w historii klubu i podniósł się z gruzów zaledwie sezon po całkowitym spadku z trzeciej ligi. Żadnemu innemu zespołowi nie udało się tego wcześniej osiągnąć.

Michael Preetz, jedyny dyrektor zarządzający MSV, czuje się dobrze w to poniedziałkowe popołudnie. Bardzo dobry, ale trochę nie rozumie absurdu tej sytuacji. „To właściwie żart, że świętujemy awans do ligi, w której nigdy nie chcieliśmy się znaleźć” – mówi w wywiadzie dla ntv.de, patrząc na Schauinsland-Reisen-Arena. Na ten stadion, który wzywa do 2. Bundesligi. Tego potrzebuje 2. Bundesliga. Do życia.

Wyczerpująca walka trwa

To kiedyś tu tętniło. W tym mieście hutników. MSV był członkiem-założycielem Bundesligi. Nie jest to powodem żadnych historycznych roszczeń do Izby Lordów, lecz raczej melancholijny nastrój. Wielka piłka nożna ma tu swoje miejsce. Magiczne były noce w Bundeslidze i Pucharze Europy. Dawno temu. Zbyt dawno temu. Wiele rzeczy zostało zepsutych. W klubie. W tym mieście, w którym toczy się tak wiele bitew. Wbrew nadciągającej zagładzie. Wbrew wielu negatywnym nagłówkom. Podobnie jak MSV. Udało mu się jednak w imponujący sposób złagodzić negatywne nagłówki. Jest to kolejny dumny symbol metropolii klasy robotniczej. Ale nie ma czasu na błogie lenistwo. Walka trwa.

„Nie da się grać w piłkę nożną w sposób opłacalny ekonomicznie w ligach poniżej dwóch czołowych” – twierdzi Preetz. Walka o przetrwanie może być wyczerpująca. Preetz nie chce toczyć tej walki wiecznie. Chce wydostać się z „marnowania”, które nieubłaganie rozpoczęło się w 2019 r. od powrotu do drugiej ligi, o włos nieudanego, i które stało się największym horrorem latem 2024 r. Preetz chce poprowadzić MSV do punktu, w którym będzie mogło się samofinansować. Zaczyna się od drugiej ligi. Gdzie nie zaczyna każdego sezonu ze strukturalnym deficytem na poziomie niskich siedmiu cyfr. Gdzie nie będzie musiał każdego lata szukać sposobu na załatanie dziury finansowej. Które po prostu pokrywają koszty wynajmu stadionu, wynajmu biura, ośrodka młodzieżowego i kosztów osobowych.

MSV udało się to zrobić w zeszłym sezonie. Zespół z Duisburga zapisał się w historii rozgrywek Regionalliga West jako niezwykle ciasna przeszkoda na drodze do powrotu do profesjonalnej piłki nożnej. Niekoniecznie na trawie. Gigant piłki nożnej, mający w dorobku zwycięstwa w Pucharze Świata oraz mecze europejskie, był zdecydowanym faworytem. Bez względu na okoliczności. Zespół podjął się tego nie do przecenienia wyzwania na nieznanym terenie. „Myślę, że rozegraliśmy niezwykle pewny sezon” – mówi Preetz. „To, co osiągnęli chłopcy i trener Dietmar Hirsch, było absolutnie niezwykłe”. I zostaniesz nagrodzony. Zespół w dużej mierze pozostanie razem i będzie stanowił podwaliny League Three.

Brak „zadowolenia” w Preetz

Wspaniałą, niemal niezrozumiałą historię MSV napisali ludzie na trybunach. Jak donosi Preetz, niecały rok temu wielu z nich podarło ze złości swoje karnety. Nigdy nie chcieli wracać. I nagle byli tam znowu. Średnio przez cały sezon na Arenie Duisburg pojawiało się 17 000 widzów. W czwartej lidze. Widzieli takie drużyny jak Eintracht Hohkeppel, 1. FC Düren i 1. FC Bocholt. Widzieliśmy, jak drużyny takie jak Türkspor Dortmund najpierw przegrywały, a potem się załamywały. Ten sezon był niezwykły. Był gigant MSV, który wykazał jedynie drobne słabości i naprawdę ucierpiał dopiero po przegranej w derbach z Rot-Weiß Oberhausen przed wypełnioną po brzegi publicznością. A potem byli Türkspor, Düren i Bayer Uerdingen, którzy zbankrutowali. Hańba dla ligi, za którą szef MSV „wcale nie będzie tęsknił”.

Dla Preetza było to zupełnie nowe terytorium. A czasami nie mógł wyjść ze zdumienia. Nigdy wcześniej nie poruszał się w takim otoczeniu. Miał na swoim koncie siedem występów w reprezentacji Niemiec, był najskuteczniejszym strzelcem Bundesligi i przez lata prowadził ofensywę Herthy BSC, zanim awansował na stanowisko menedżerskie berlińskiego klubu. Wszystko skończyło się 24 stycznia 2021 r. Po 18 latach musiał odejść, a następnie przeczytać wiele niepochlebnych artykułów na swój temat. Jednym z przyjemniejszych opisów było to, że potrafił skutecznie zarządzać niedoborem. Fakt, że teraz świetnie radzi sobie w MSV, podczas gdy Hertha szuka stabilizacji w sportowej nieistotności, nie przeszkadza mu. „Satysfakcja” jest czymś, czego nie zna i czego nie czuje – mówi w wywiadzie dla ntv.de. Jest szczególnie szczęśliwy, że sytuacja mieszkańców Meiderich zaczyna się poprawiać. Żeby ten klub wrócił na właściwe tory, na co zasługuje.

Ale prawdą jest, że można przyjrzeć się, gdzie Hertha była, kiedy musiał odejść, i gdzie jest teraz. „To jest coś, o czym z pewnością możemy porozmawiać, niezależnie od okoliczności”. To pokazuje pewność siebie mężczyzny, który wierzy w swoje zalety i wykorzystuje je w MSV.

Preetz musiał długo czekać na odpowiednią ofertę

Zanim miał szansę przyjrzeć się bliżej temu, co Duisburg ma do zaoferowania, spędził prawie trzy lata poza grą. Jednak nigdy nie myślał o przedwczesnym zakończeniu kariery piłkarskiej. „Dla mnie najważniejsze było, abym zostawił za sobą czas spędzony w Hercie. Najpierw chciałem to przemyśleć”. Ale piłka nożna nigdy go nie opuściła. „Tęskniłam za nim”. Jednak czas do MSV był dłuższy, niż Preetz by sobie życzył. „Ukryłam fakt, że to, co się wydarzyło, nie było tym, czego chciałam. Albo tym, gdzie siebie widziałam”. Ale dlaczego Duisburg? Dlaczego więc w styczniu 2024 r. klub trzecioligowy pogrążył się w chaosie?

Kiedy Preetz mówi o MSV, widać ogromny pożar. Wierzy w siłę, jaką ten klub nadal emanuje i jaką może emanować. Nawet w tym strukturalnie słabym regionie, w którym roi się od (zbyt) potężnych konkurentów. Są Borussia Dortmund i FC Schalke 04, są VfL Bochum, Fortuna Düsseldorf i Rot-Weiss Essen. To duża konkurencja. Ogromne wyzwanie.

Zaprowadziło nas z trzeciej ligi do niekochanego kraju, na wiejskie place, „gdzie nie wiedzieliśmy nawet, czy potrafimy grać w porządną piłkę nożną na trawie”, zaprowadziło nas poprzez bardzo potrzebną rundę darczyńców, dzięki której płynność finansowa klubu musiała zostać ponownie zabezpieczona, z powrotem do trzeciej ligi. Runda darowizn była ważnym kamieniem milowym dla klubu. „Poprosiłem naszych sponsorów i miasto o zobowiązanie. Przedstawiłem wizję przyszłości MSV i zapytałem, czy wszyscy podzielamy to samo zrozumienie” — mówi Preetz. Wizja jest taka: jak najszybszy powrót do drugiej ligi. Ale też tak poważnie, jak to tylko możliwe. Istniało wspólne zrozumienie. Ciąg dalszy nastąpił.

„Nasz obecny zespół pozostaje podstawą”

W poprzednich latach spłonęło mnóstwo ziemi. Wywołało to zbyt wiele rozczarowań. Preetz natknął się na to. Wyczuł, że jego imię ma charyzmę. Ale najpierw musiał przekonać ludzi. „Z pewnością siebie i uczciwą pracą, tego właśnie chcą ludzie tutaj”. Zmiana ta nastąpiła już latem ubiegłego roku. To nadal jest mały cud. Ale w jednej z najtrudniejszych godzin w historii klubu zrodziło się coś wspaniałego. Klub włożył w to całe swoje hasło: „MS zjednoczone”. Klub pracował nad komunikacją, zatrudniając chłopaków, którzy żyją tą misją. Tacy ludzie jak trener Hirsch. „Dla nas był lokomotywą, która ciągnęła pociąg, ten duch optymizmu, za nim”. Hirsch był graczem przez siedem lat i ulubieńcem publiczności. Autentyczny facet, który lubi mówić wprost. Nawet te szorstkie. Ludzie go za to lubią. „Możesz wymyślić cokolwiek innego, ale to zadziała tylko wtedy, gdy masz do tego odpowiednich ludzi” – mówi Preetz.

Dotyczyło to również składu drużyny. Czterech graczy pozostało, reszta dołączyła. „Sprowadzaliśmy tylko graczy, którzy byli podekscytowani tym klubem, tym wyzwaniem. Którzy byli podekscytowani grą na tym stadionie”. MSV również podjęło ryzyko i wprowadziło kontrakty obejmujące także trzecią ligę. Zakład się opłacił, skład jest już w większości skompletowany. Oczywiście, że nie można wykluczyć wzmocnień, ale obecni piłkarze zasłużyli na to, żeby sprawdzić się w wyższej lidze. „Nasz obecny zespół pozostaje podstawą” – mówi Preetz. Jego nadzieją jest, „że będziemy mogli przenieść ten pęd i euforię na nowy sezon”. Elversberg, Münster i Ulm niedawno pokazały, jak dobrze osiedleni przybysze potrafią odnaleźć się w nowym otoczeniu. Nawet udało im się przetrwać.

Preetz nie chce tak daleko myśleć. Trzecia liga jest nieprzewidywalna. „Praktycznie nie ma pomocy. Albo walczysz o utrzymanie, albo jesteś gdzieś tam w górze” – mówi Preetz. Jako przestrogę podaje Sandhausena. Po dwunastu kolejkach byli na pierwszym miejscu i spadli po historycznym kryzysie”. A jednak radość jest wielka, ponieważ atmosfera jest znowu o wiele bardziej profesjonalna. Ponieważ czekają nas emocjonujące derby, z Rot-Weiss Essen lub Alemannia Aachen.

Nie trać talentu tak łatwo

Chce pracować ciężko i uczciwie. Podkreśla to raz po raz. Chce, aby MSV rozwijało się we wszystkich obszarach. Klub musi to zrobić, żeby przetrwać finansowo. „Musimy znacząco poprawić warunki ramowe” – mówi Preetz. Jeśli chodzi o sprzedaż gadżetów, duży sklep dla kibiców na stadionie już teraz bardzo pomaga klubowi w poszukiwaniu nowych i silnych finansowo sponsorów oraz, jak to określa Preetz, w sprzedaży biletów. Biorąc pod uwagę liczbę widzów, która jest już i tak niezwykle wysoka. Należy również poprawić perspektywy dla utalentowanych ludzi. W ostatnich latach (zbyt) wielu młodych zawodników odeszło, nie dając MSV możliwości skorzystania z tego faktu. Tylko dzięki utalentowanemu napastnikowi Julianowi Hettwerowi, który dołączył do drużyny BVB U23, klub był w stanie wygenerować „znaczną kwotę transferu”. Mówiło się o kwocie około miliona euro. Klub wrócił z pustymi rękami, mając w składzie tak utalentowanych piłkarzy jak Caspar Jander (który przeszedł do 1. FC Nuremberg) czy Santiago Castaneda (który przeszedł do SC Paderborn 07). „Oczywiście, że musimy i chcemy to zmienić” – mówi Preetz.

Młody talent świetnie sobie radzi w tym trudnym środowisku, na równi z innymi gigantami. Ponieważ trzeba się szczególnie uważnie przyglądać. „Wiemy, że jako MSV, oczywiście nie zdobędziemy największych talentów w regionie. Bardziej prawdopodobne jest, że trafią do BVB lub Schalke. Ale postrzegamy tę konkurencję jako szansę. Tutaj utalentowani gracze mogą zrobić skok do profesjonalnej piłki nożnej, zasadniczo poprzez edukację drugiej szansy”. Podobnie jak Jander, który kiedyś nie był już uważany za wystarczająco dobrego w FC Schalke 04. W przyszłości będzie więcej Janderów. Jan-Simon Symalla może być już gotowy; wcześniej grał w Oberhausen i Düsseldorfie. A jeśli chłopaki pójdą dalej, jeśli wyższe ligi zaproponują, MSV będzie chciało na tym zarobić. Generowanie przychodów transferowych jest częścią modelu biznesowego. Przynajmniej w trzeciej lidze.

W 2. Bundeslidze sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tylko ze względu na pieniądze z telewizji. Oto kolejne wymiary, które sprawiają, że klub jest bardziej odporny. Cel ten został określony w czteroletnim planie MSV. „Powrót do tamtych czasów byłby optymalnym rozwiązaniem” – mówi Preetz. Ale najpierw muszą wziąć się ostro do pracy w lidze, w której klub nigdy nie chciał być, a do której teraz wchodzą z tak wielkim entuzjazmem. 24 maja okres ten może wydłużyć się do czegoś, co wydaje się nieskończonością. Jeżeli odwieczny rywal, Rot-Weiss Essen, zostanie pokonany w finale Pucharu Dolnego Renu. Gdyby MSV powrócił do Pucharu Niemiec. Poczuj się trochę bardziej jak wielki futbol.

Źródło: ntv.de

n-tv.de

n-tv.de

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow